O dupczycielu będzie tylko trochę, głównie będzie o Kruczku.
"Ja Kruczek, ty Kruczek - poszczekajmy sobie obydwa"
- powiedział jeden Kruczek do drugiego. Ten Kruczek, do którego skierowano owe
słowa to Kruczek Władysław, działacz partyjny, kiedyś żywa zmora takich
instytucji jak Biuro Polityczne, Szóstka Partyjna, Centralna Rada Związków Zawodowych
oraz Front jedności Narodu. Pamiętają o
nim już tylko dzieje ruchu komunistycznego. A ten gadający Kruczek, to Kruczek
Marian, rzeźbiarz, o którym wie i pamięta więcej ludzi - ale ciągle za mało, bo
to jeden z najciekawszych rzeźbiarzy europejskich. Co najmniej klasy
Giacomettiego.
Poza Kruczkami są jeszcze złodzieje słońca, pieski z grzebieniami, strzygi,
Koziołki Matołki, zakrystianie, boa dupczyciele, dziobaki, biedne konie, szare myszy, wypiórki,
siwce, plaskacze oraz tępaki - stępaki. Stworzono je z tarki do jarzyn,
trzonków widelców, łyżeczek, łańcuszków, nakrętek, wideł, koralików i guzików,
małych słoników, grzebieni, resorów, kółek mechanizmu zegarowego i wielu innych
rzeczy. Rozrywające ludzkie ciało szczypce chirurga bywają nosem muszkietera. Niezbędnymi
przedmiotami do aktu stworzenia są szczotki do mycia butelek. Co jeden na ulicę
wyrzucił, a inny podniósł i w domu
ugościł - uświęca się. Znaleziska te łączą
się czasami w formy owadów - osiągających
do 1 metra rozpiętości skrzydeł. Wszystko topi się w cemencie i układa w formie
do pierników.
Stefan Papp, autor pierwszej monografii Mariana Kruczka (polecam tę książkę, a także rysunki Stefana Pappa) wydanej w 1975 roku napisał: "Rzeźbiarzem jest w pewnym sensie każdy
człowiek: żyjąc w świecie przedmiotów, nieustannie podejmuje decyzję, co do ich
kształtu, proporcji, sytuacji i relacji". To prawda - tylko nie każdy
człowiek jest Kruczkiem. Marianem, oczywiście, bo bycie Władysławem bywa dość
łatwe - niezależnie od miejsca i czasu.
Kiedy będziecie przechodzić ulicą Stolarską w Krakowie
możecie natknąć się na dużą, metalową formę, która zapewne skojarzy się wam z
krową. To rzeźba Mariana Kruczka,
pozostałość po autorskiej galerii "Mała kochanica". Galerii
już nie ma, władze miasta Krakowa wolą sprowadzać za ciężką kasę cudzoziemskich
hochsztaplerów, miast prezentować i promować twórców własnych. Choćby od trzydziestu
lat nie było ich chwilowo wśród żywych. A
gdyby was poniosło do Mistrzejowic możecie tam zobaczyć "Zdobytą
przestrzeń".
Na szczęście - są jeszcze takie osoby i są takie instytucje,
które o Marianie Kruczku nie zapomniały. Prezentowane zdjęcia pochodzą z
wystawy, która odbyła się jesienią 2009
roku w Nowohuckim Centrum Kultury i której komisarzem była Joanna Gościej -
Lewińska. Załączone zdjęcia pochodzą z właśnie tej wystawy.
I wyjaśnienie na koniec - tytuł niniejszego postu to nazwa jest z rzeźb Mariana Kruczka. Ukradłem ten tytuł, żeby cię zwabić, czytelniku. Ale w zbożnym celu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz