sobota, 12 października 2013

TRZY BILETY DO KLOZETU



Każdy z nich jest znakiem czasu i zdradza charakter narodowy. 


Pierwszy bilet pochodzi ze Słowacji, ze stacji kolejowej Komarno. W Czechach są - bądź były - takie same. Wydany z biurokratycznym pietyzmem, łącznie z wpisaniem jego numeru do grubych ksiąg obrachunkowych. Zwrócić należy uwagę na pionowy napis "Uschovajte pro kontrolu",  która wszędzie, nawet w klozecie, zdarzyć się może. 





Drugi bilet pochodzi z Rosji, z Sankt Petersburga. Wyraża się w nim hierachiczność i potęga Imperium. Bo jest to w istocie bilet do oddziału Ministerstwa Finansów Rosyjskiej Federacji, które kodem OKUD i seryjnym numerem potwierdza ważność tego przybytku, to jest klozetu.




Trzeci bilet pochodzi z Polski, z toalety na dworcu kolejowym w Katowicach. Przy czym klozet, ubikacja, wucet czy jak tam chcecie nosi tu tajemniczą nazwę "2theloo". Przecie my Polacy gęsi i własnego języka nie mamy, zaklinając najprostsze rzeczy w bełkot cudzoziemskich znaków - liter i cyfr. Gdyby nie charakterystyczny obrazek, to znękany podróżny na katowickim dworcu nie miałby szansy, aby ulżyć swoim potrzebom.  A poza tym - to nie żaden bilet, to talon do krainy obfitości, za który - po oddaniu naturze, co jej należne - można ze zniżką najeść się, skubnąć francuskiego rogalika i liznąć loda (ale tylko pierwszą gałkę).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz