niedziela, 13 listopada 2016

O CHODZENIU PO SCENIE (Z AUTODEMASKACJĄ NA KOŃCU)


Ten rysunek - jeśli potraktować go jako schemat sceny odnosi się także,do zachowań aktorów podczas prób, a potem na spektaklach (co potwierdzam 30-letnia praktyką w zawodzie reżysera).
Aktorzy obdarzeni dużym ego zawsze na początku włażą na środek sceny, przed wejściem robiąc tzw. dramatyczną pauzę, celem wyakcentowania owego ego. Jedyny sposób na to, aby ich ze środka przegonić - to zabrać stamtąd światło, wtedy będą krzyczeć: "Swiatełko na mnie, proszę!, trzeba im odpowiedzieć, że się reflektor zepsuł - będą się wtedy błąkać po scenie , mówiąc "szukam światła". Ale przynajmniej nie będą stać stadnie na środku.
Są też tacy, którzy łażą lunatycznie po proscenium - jest to przedświadoma gra aktorska, która bardzo rzadko zmienia się w świadomą.
Z tym superego - czarnym charakterem po prawej niezupełnie się zgadzam, aczkolwiek zetknąłem się i z takimi, którzy stawali na tym miejscu spoglądając spode łba na partnerów (a na reżysera w szczególności), jakby wszystkim kolektywnie chcieli spuścić wpierdol.
Bardziej jednak ta przestrzeń zgadza się z przestrzenią po lewej, to znaczy z przestrzenią aktorów, którzy aktorstwo wyparli ze swojej świadomości i grają w sposób niepostrzeżony i tajny - przemykając jak najbliżej kulis, jakby chcieli uciec ze sceny i schować się za tymi kulisami, a najchętniej to porobić na drutach w garderobie.
Zbliżamy się do tyłów sceny - czyli nieświadomych aktorów. Wydaje im się, że skoro są w tyle sceny, to ich nie widać, a więc dłubią w nosie, szeptem obgadują kolegów, a nawet zasypiają. Niektórzy liżą szafę.
No i w końcu autodemaskacja (coming out?): moje ulubione miejsce to sfera ID. Lubię aktorów w cieniu i mroku i w ogóle w tyle tyłów. Gdyż (cytuję Wikipedię): "Id reprezentuje wewnętrzny świat subiektywnych doznań i nie posiada żadnej wiedzy o rzeczywistości obiektywnej." I jeszcze jak dowiedziałem się, że odpowiednikiem jest "Id" komponent dziecka to na pewno tyły, mroki i cienie to moja piaskownica. Przecież jakoś musiałem sobie zapracować na ksywę "książę ciemności" używaną przez aktorów mojego małego, podziemno - piwnicznego teatru.
PS. Rysunek pochodzi z książki Davida Wilesa "Krótka historia przestrzeni teatralnych", PWN 2012, którą czyta się (w świetnym przekładzie Łukasza Zaremby) znakomicie - polecam!

TWÓRCA I DZIEŁO


Na pierwszym zdjęciu widzimy artystę pochylonego nad leżącym na bloku szkicownika oseskiem. W prawej ręce artysty cyrkiel, którym wymierza proporcje bobasa, w lewej - ledwo widoczny papieros.Na drugim zdjęciu widzimy efekt owej obserwacji - plakat teatralny.
Ten artysta to Franciszek Starowiejski, zdjęcia pochodzą z albumu Jana Styczyńskiego "Twórca i dzieło" wydanego przez Interpress w 1976 r. W albumie oba zdjęcia są umieszczone obok siebie.
PS. Plakat został zrobiony dla Teatru im. Osterwy w Lublinie, co uwzględnione jest na plakacie, ale całość nie zmieściła mi się w skanerze.

sobota, 12 listopada 2016

DŹWIĘKI I CIENIE

Podobno obrazy milczą. To nieprawda - zdarza mi się, że patrząc na obraz - słyszę. Kiedyś w muzeum w Brukseli patrzyłem na "Walkę karnawału z postem"  Petera Bruegela  (nieważne czy to oryginał czy kopia) i naraz  usłyszałem pijackie krzyki przeplatane zawodzeniem czarnej procesji, mlaskania, szczekanie psów, flamandzkie śpiewy... Odruchowo spojrzałem na zegarek, zatrzymałem się, słuchałem, patrzyłem, chyba porwał mnie wehikuł czasu w głąb  szesnastowiecznych Niderlandów (albo Flandrii), po czym  wróciłem do XXI wieku, znów popatrzyłem na zegarek - minęła godzina, a dla mnie to było niezauważalne mgnienie - tak to z podróżami w czasie bywa.
Kiedy patrzę na to zdjęcie słyszę gwar rozbawionego towarzystwa, strojący swe instrumenty zespół muzyczny, brzęk kieliszków, szelest sukni, stukanie obcasów. Nawet czuję zapachy - węgierskiego wina, żywieckiego piwa, dwudziestoletniej starki,  grubych cygar i papierosów "Egipskich", parujących mięs... To wesele moich dziadków, Heleny de domo Zyzak i Jana Wojtyły, które odbyło się w Żywcu, 11 lutego 1934 roku. Państwo młodzi w środku, Jan miał wtedy 29 lat był adiunktem na Browarze Arcyksiążęcym w Żywcu, Helena - 32 lata i była studentką chemii na UJ. Ich wzajemne spojrzenia wszystko mówią - tak więc Jan w rok później wystosował urzędowe  pismo do Dyrekcji Dóbr Żywieckich:  "Niniejszym donoszę, że w dniu 27 listopada 1934 r. urodziła mi się córka, która na Chrzcie Św. otrzymała imię Ewa Jadwiga. Powyższe doniesienie przedkłada się w drodze urzędowej." . To była moja Mama, która przed śmiercią zdążyła opisać rodzinne zdjęcia i zebrać je w kilka albumów.
To zdjęcie zostało zrobione na 11 lat przed śmiercią Heleny (nigdy nie poznałem mojej Babci, zmarłej 13 lat przed moim urodzeniem) i 29 lat przed śmiercią Jana (tego zdążyłem poznać i jeszcze zapamiętać, niezły był z niego dziadek).
Moja Mama opisała, kto był na zdjęciu - przepisuję tę listę dla mnie umarłych, a na kartoniku zdjęcia zatrzymanych na wieczność w radosnym momencie życia. Drużki (siedzą): L. Molenda, Hela Wojtyła (po mężu Adamczyk, Mrugała), Maria Fox, Jadzia Zyzak (po mężu Alińska), Hanka Fox. Drużbowie i starostowie (stoją): St. Graudowski, NN, Tad. Graudowski, p. Foxowa i p. Polay, Tad. Wojtyła i Wład. Polay.

I jeszcze jedna rzecz, dzięki której to zdjęcie przykuwa uwagę: cienie.

Grzebiąc dalej w starych zdjęciach, znalazłem jeszcze inne, najprawdopodobniej z tego samego wesela.  


To zdjęcie przez lata wędrowało, przeżyło wojnę, przeprowadzało się, połamało i podarło. A w ogóle to od początku było prześwietlone i chyba nie najlepiej wywołane i utrwalone. Nie jestem zresztą tego pewien. Ale na białych plamach prześwietlonych twarzy widać wytrawione światłem i chemicznymi odczynnikami szczegóły: loki, rzęsy brwi, usta, oczy - każdy szczegół oddzielnie, nieosadzony w kontekście twarzy. Coś na kształt punctum opisywanego przez Rolanda Barthesa: "użądlenie, dziurka, plamka, małe przecięcie - ale również rzut kości. Punctum jakiegoś zdjęcia to przypadek, który w tym zdjęciu celuje we mnie (ale też uderza mnie, uciska)" /Światło obrazu. Uwagi o fotografii, przeł. Jacek Trznadel, Wydawnictwo KR, Warszawa 1996, s. 47/

poniedziałek, 7 listopada 2016

CICHY FAKTORING

Z spamu: "Czy mogę przedstawić ofertę faktoringu pełnego, niepełnego oraz cichego?" Temat: "Faktoring dla wszystkich branż, także cichy". Co to jest "cichy faktoring"?

niedziela, 6 listopada 2016

PANNY NA WYDANIU


To zdjęcie przedstawia panny na wydaniu, najprawdopodobniej z Żywca, Wiednia, Bielska i okolic. Jest też na nim moja prababcia, Adela Katzer, Niemka z Wiednia, która osiadła w Żywcu, gdzie znalazła męża, Karola Wojtyłę. Zrobione ono zostało na przełomie XIX i XX., w śląskim Bielsku, w atelier Robert Schreinzer & Sohn, Hotel Nordbahn, Banhofstrasse. Na odwrocie zdjęcia nadruk informujący o tym, że negatyw pozostaje w archiwum, i że zawsze będzie można z niego zrobić kopię.  Zwraca uwagę delikatność spojrzenia i nadzieja, co do przyszłości w oczach tych panien. Znam dalsze losy przynajmniej jednej z osób na fotografii: w miarę dostatnie życie przed wojną, dwoje synów, ocalenie zbiegłej z lwowskiego getta Żydówki, śmierć męża, śmierć synowej, uwięzienie przez UB, przepadek mienia (które potem zwrócono), śmierć na raka.
Delikatne parasolki w rękach, kapelusze zdobione fantazyjnymi wstążkami, dobór koloru sukien i ustawienie ich w kompozycję. Fotograf wiedział chyba wszystko o świetle, obdarzony ,malarską wrażliwością. Kiedy patrzę na ten obraz, a potem zamykam oczy, to w powidoku przez 1-2 sekundy jawi mi się obraz Witolda Wojtkiewicza "Medytacje".

środa, 2 listopada 2016

JÓZEF ZYZAK GRA Z KSIĘDZEM W KARTY

Józef Zyzak to ten pierwszy po lewej, mój pradziadek. Ksiądz w środku, z papierosem w ustach, wistujący - to ksiądz Moliński. Ten po prawej, z papierosem w lufce, dyskretnie zerkający w karty księdza to p. Moliński. Zdjęcie zrobione w Żywcu, w latach międzywojennych. Nigdy nie widziałem żadnego z nich, wszyscy zapewne umarli przed moim urodzeniem, ale dzięki mojej Mamie, która na kilka lat przed śmiercią zebrała i opisała zdjęcia rodzinne - żyją czasem fotografii. Widzę i odczuwam ten czas zawarty w kilku sekundach przed i po zrobieniu zdjęcia i jego motorykę: radość księdza z powodu przypuszczalnie zdobytej lewy, chytry i maskowany uśmiech zaglądającego mu w karty jego - sądząc po nazwisku - krewnego, pewność siebie i spokój gospodarza (jak przypuszczam) tj. mojego pradziadka. Za kilka lat ten spokój zostanie zniszczony - ale postaci z fotografii jeszcze tego nie wiedzą. Chyba grają w tysiąca.
Dziś Dzień Zaduszny.

Studnia Trzech Braci: PIWOWARZY I ROBOTNICY Z CIESZYŃSKIEGO BROWARU

Studnia Trzech Braci: PIWOWARZY I ROBOTNICY Z CIESZYŃSKIEGO BROWARU: Piwowarzy, mechanicy i robotnicy cieszyńskiego browaru. Zdjęcie z połowy lat pięćdziesiątych, a ten postawny mężczyzna z papierosem w ręc...