czwartek, 25 stycznia 2018

O.M.C.

W końcu napiszę o tym, co zdarza mi się dość często. Dziś znów O.M.C. nie straciłem życia na przejściu dla pieszych, tym razem pod Pocztą Główną w KRK. Wchodzę na to przejście i będąc mniej więcej w połowie, widzę jak sunie na mnie, nie mając ochoty się zatrzymać jakieś auto. Trudno, aby kierowca mnie zauważył, skoro był zajęty pisaniem SMS (albo posta na Facebooku) na komórce, czy innym smartfonie, który trzymał na kierownicy. No to ja do przodu - ale akurat z naprzeciwka jechał tramwaj. No to ja krok do tyłu i O.M.C. nie wpadłem pod kolejne auto (poprzednie już pojechało), którego kierowca omijał pojazd zatrzymujący się przed przejściem. Jakoś udało mi się znaleźć lukę, stoję na tych pasach i czekam aż przejedzie tramwaj, a tu - ryk klaksonu! Patrzę - a to taksówka stoi przed przejściem i kierowca rozkazującym gestem pokazuje mi, abym zszedł mu z drogi. Gdzie mam zejść? Pod tramwaj?
O.M.C. - czyli O Mało Co. Zdarza się mi się to przynajmniej 2-3 razy w tygodniu: pędzące auta przejeżdżające na czerwonym (przyśpieszają widząc żółte, potem już pędzą dalej na czerwonym - jeden O.M.C mnie nie zabił na alei 29 Listopada, akurat gdy wracałem z pogrzebu), rowerzyści pędzący na swych bicyklach po przejściach dla pieszych (ze słuchawkami na uszach), zajęci rozmową, pisaniem SMS czy czegoś innego wielbiciele smartfonów i komórek nie zauważający tego, co się dziej na drodze, w końcu najwięksi potencjalni mordercy - wyprzedzający bądź omijający na przejściach dla pieszych.