Burmistrz Drohobycza, Jan Niewiadomski, fot.: archiwum rodzinne
1.
Pozwolę sobie zaryzykować
pewną tezę - ryzykowną, ale podpartą doświadczeniem i obserwacją. Otóż postać
Bruno Schulza jest dla miasta Drohobycza błogosławieństwem: jego twórczość
znana jest niemal na całym świecie, a do Drohobycza przyjeżdżają pielgrzymki
fanów, tropiących topograficzne ślady jego twórczości, przechadzających się po
niewielkim odcinku ulicy Stryjskiej, aby odnaleźć tam choćby resztki Ulicy
Krokodyli. Nawiasem mówiąc, w utworach Schulza nie ma prawie w ogóle nazw ulic,
placów czy innych miejsc - mało tego: niegdzie nie jest napisane, że akcja
dzieje się w Drohobyczu. A mimo to ludzie chodzą po tych nienazwanych
miejscach, tak opisanych sugestywnie i
szczegółowo w "Sklepach cynamonowych" czy "Sanatorium pod
Klepsydrą" - i konkretnie istniejących we współczesnym Drohobyczu.
Twórczość Bruno Schulza
jest także przekleństwem dla Drohobycza, dlatego że przyczyniła się ona do
stworzenia dość powszechnych fałszywych stereotypów na temat tego miasta (na co
oczywiście Bruno Schulz zamordowany na długo wcześniej, zanim jego dzieła były
powszechnie znane na całym świecie, nie miał żadnego wpływu). Pierwszy
stereotyp: małe, nędzne miasteczko. Nieprawda: to nigdy nie było (ani nie jest)
małe miasteczko, a tym bardziej nędzne - wystarczy choćby przypomnieć boom
naftowy z przełomy XIX i wieku. Drugi stereotyp - żydowskie miasteczko.
Częściowa prawda: żydowskie, ale także polskie i ukraińskie. Postać Bruno
Schulza, geniusza literatury przysłoniła także inne postaci związane z
Drohobyczem - wystarczy choćby wymienić Kazimierza Wierzyńskiego, Iwana Franko,
Leopolda i Maurycego Gottliebów, Artura Grottgera, Jerzego Kotermaka, Hermana Liebermana, generała Stanisława
Maczka, Wacława Rzewuskiego, Alfreda Schreyera, Michała Tokarzewskiego
Koraszewicza. A także Jana Niewiadomskiego.