wtorek, 27 października 2020

BEZWZGLĘDNOŚĆ LICZB

 Ten wpis jest - przyznaję - trochę prowokacyjny, ale sztuka myślenia polega także na poddawaniu w wątpliwość ogólnie obowiązujących poglądów.

Będzie o liczbach, a liczby to najbardziej bezwzględna rzecz we wszechświecie. Otóż w dniu 14 marca 2020, kiedy wprowadzano daleko idące ograniczenia w związku z koronawirusem w Polsce odnotowano 36 zakażeń covid-19, a zmarły 3 zakażone osoby (nie podawano wtedy, czy wszystkie miały tzw. choroby współistniejące, czy też nie).  Łącznie mieliśmy w Polsce 125 osób zakażonych koronawirusem. Po dwóch miesiącach, kiedy zaczęto stopniowo wycofywać się z tych ograniczeń, czyli np. w dniu 18 maja (wtedy chyba otwarto restauracje, bary, kawiarnie etc.) covidem zakaziło się 356 osób, a zmarło 11 osób (również nie podano ile miało tzw. choroby współistniejące).  

Wzrost do 320 przypadków dziennie - przypominam, że w tym czasie obowiązywał prawie pełny lockdown, a granice były zamknięte. W tym dniu w Polsce odnotowano łącznie 18 885 zakażeń od początku epidemii. Co prawda premier twierdził, że dzięki obostrzeniom w tym czasie uratowano życie 20 tysiącom Polaków, ale nie był łaskaw poinformować skąd wziął takie dane. A może uratowano życie 200 tysiącom?  A może 20?

Po mniej więcej trzech miesiącach względnego spokoju, kiedy życie wróciło do jakiej takiej normy, zaczęto wracać do ograniczeń. W dniu 10 października, kiedy wprowadzono kolejne mieliśmy 5300 zakażeń dziennie  i z powodu covid19 zmarły 3 osoby bez chorób współistniejących, dziś tj. 27 października, po 17 dniach obowiązywania coraz większych ograniczeń zakażonych zostało 16 300 osób, a zmarło (bez związku z innymi schorzeniami) 15 osób. Od początku października zaczęto podawać ile osób zmarło z powodu cowid 19, a ile "z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami". Już samo to stwierdzenie jest kuriozalne (nie umiera się przecież "z powodu współistnienia" tylko z konkretnego powodu) i nikt do tej pory nie stwierdził związku przyczynowo - skutkowego pomiędzy zakażeniem covidem i chorobami współistniejącymi. Nie udowodnił, bo udowodnić nie mógł; zbyt krótko to trwa, aby móc zebrać wystarczającą ilość materiału statystycznego. Trzeba też dodać, że wg zaleceń Ministerstwa Zdrowia od marca każdy zgon osoby, u której wykryto zakażenie koronawirusem jest raportowany jako zgon na covid-19. 
 
Natomiast od początku października przestano podawać dane dotyczące wieku osób zmarłych.       

Czy naprawdę ograniczanie praw i wolności (czyli obostrzenia) jest cudownym antidotum w walce z tą epidemią? Wymowa liczb zasiewa trochę wątpliwości. Z  drugiej strony warto policzyć koszty tego wszystkiego: przede wszystkim zdrowotne (utrudnienia w dostępie do lekarzy pierwszego kontaktu, ograniczenia profilaktyki, odwoływanie planowanych zabiegów etc.), finansowe, społeczne i - co równie ważne - psychiczne. Nikt do tej pory tego uczciwie tego nie zrobił.  

Opieram się na oficjalnych danych Ministerstwa Zdrowia. Żeby było jasne: wiem, że ziemia jest okrągła, ani nie jestem folierem (bo nie wiem co ten koszmarek językowy znaczy). Noszę maseczkę lub półprzyłbicę tam gdzie trzeba. Nie neguję istnienia koronowirusa. Zadaję tylko pytanie, być może niewygodne, ale mam do tego prawo.       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz