Ktoś udekorował drogę do naszego bloku wizerunkami kandydata
do Parlamentu Europejskiego. Powiesili (wizerunki, nie kandydata) na latarniach
prowadzących do punktu wyborczego, tak, aby wskazywały właściwy kierunek, by
tak rzec. Ale wybory się skończyły, kandydat się nie dostał, no to zdjęli i
postawili (nie kandydata, tylko jego wizerunek przyklejony do dykty) obok kosza
na śmieci. A więc zrobił się taki tandetny obraz śmietnika historii. Z drugiej
strony, jakby nie patrzeć, jednak to metafora - więc ja do kieszeni po telefon
i zdjęcia robię. Zrobiłem parę, ale ich nie pokażę, bo po pierwsze jestem
człowiekiem empatycznym - i przykro by mi było, gdyby kandydatowi zrobiło się
przykro z powodu jego wizerunku w śmieciach. Po drugie - wiecie jak to jest:
raz się jest na śmietniku, a raz na świeczniku: kandydat stanie się posłem,
albo czymś w tym rodzaju, zapamięta, że sobie z niego zakpiwałem - i pozostanie
mi tylko grzebanie w tymże śmietniku w poszukiwaniu jakiś skórek do chleba. Aliści,
kiedym do kieszeni komórkę chował, do kosza na śmieci podbiegła schludnie
ubrana staruszka i zaczęła w tym koszu przebierać. Pomyślcie - takie zdjęcie: europarlament,
kandydat na śmietniku i biedna staruszka w śmietniku grzebiąca! I wszystko w
jednym! Word Press Photo gwarantowane - publikować można bez wahania, bo
przecież wszystkie nagrody, jakie niechybnie otrzymam pokryją z nawiązką straty
spowodowane zemstą kandydata. Ale kiedym wyciągnął telefon i nastawił co trzeba - staruszka już poszła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz