środa, 18 grudnia 2013

KOŚCIÓŁ W RUDKACH





Kiedy będziecie jechać z Przemyśla do Lwowa warto zboczyć trochę i zatrzymać się w Rudkach, aby zobaczyć kościół. Trzeba zapukać na plebanię - życzliwy ksiądz na pewno otworzy kościół i po nim oprowadzi.  

Kościół w Rudkach Fredrowskich zamieniony był za czasów Związku Sowieckiego na magazyn artykułów spożywczych i aptekę leków weterynaryjnych. Zbudowany w XVII wieku, w miejscu dawnego XIII-wiecznego kościoła drewnianego, z czasem przerobionego na świątynię kalwińską. Początkiem XVII wieku do kościoła przewieziono ikonę Matki Boskiej, pochodzącą ze spalonej przez Tatarów cerkwi prawosławnej w Zeleźnicy na Podolu. Pieśń o matce Boskiej Rudeckiej, zwanej "Fortecą mocną Lwowskiej ziemi" głosi, iż:




"Wprzód w Żeleśnicy Łask dałaś pobudki,

Teraz codziennie cuda głoszą Rudki.

Byłaś pośrodku ognia w tym obrazie

Jednak najmniejszej nie podległaś skazie.

Bo znaleziono w spalonym kościele

Obraz Twój cały w tlejącym kościele

Gdy brał Tatarzyn polaków w okowy

Tyś ranę wzięła od końskiej podkowy

Ranę na Twarzy Najświętszej szeroko

Ktura pod prawej przeciąga się oko."

(Pisownia oryginalna wedle ulotki znalezionej w kościele w 2012 roku).

Poza - zapisaną w pieśni legendą o znalezieniu całego obrazu w spalonej cerkwi i pochodzeniu znamienia pod okiem Matki Boskiej - istnieje jeszcze legenda o koniach, które ciągnąc wóz z obrazem, zatrzymały się w Rudkach i nie chciały iść dalej. Gdzie obraz Matki Boskiej Rudeckiej pozostał, stając się obiektem kultu zarówno katolików, jak i unitów i prawosławnych. Po II Wojnie Światowej, gdy Rudki stały się częścią Związku Sowieckiego, potajemnie przewieziono go do kościoła w Przemyślu, skąd został w 1992 roku skradziony. W kościele w Rudkach wisi jego kopia. 



Cały ten kościół wypełniony jest instrumentarium pobożności: kapiące od złota feretrony, figury na nosidłach, udekorowane kwiatami (bywa że sztucznymi) święte obrazy, barokowe rzeźby zastygłe w dramatycznym geście. Największe wrażenie robi  różaniec procesyjny, z paciorkami wielkimi jak kurze jajo - można sobie wyobrazić idącego w procesji spętanego takim wielokilogramowym różańcem. Albo może niosło go kilka osób? 


Jest jeszcze kazalnica w formie łodzi płynącej po grzbiecie jakiegoś zębatego potwora. Można by rzec jak wiara wiele od wiernych wymaga, dając w zamian ciężko pracującym ludziom chwilę piękna zawartego w feretronach, obrazach i figurach.  I w postaci potwora pod kazalnicą właściwie też.

Rudki należały do rodziny Fredrów, w podziemiach kościoła pochowany jest hrabia Aleksander, którego jedna z wielu posiadłości znajduje się w położonej nieopodal Beńkowej Wiszni. Pogrzeb, zmarłego we Lwowie, Aleksandra Fredry odbył się w tym kościele, nocą, przy blasku świec i pochodni. Zmumifikowane zwłoki przetrwały dziejowe zawieruchy, aż do czasów Związku Sowieckiego, kiedy pod koniec istnienia tego państwa sarkofagi Fredrów zaczęły być rabowane. Istnieje opowieść (w różnych wersjach) o palcu Aleksandra hr. Fredry, który został zerwany i ofiarowany do Wrocławia, gdzie przez pewien czas był przechowywany w  Ossolineum, a następnie próbowano go pochować, jako część ciała, której należy się pochówek, jak całemu umarłemu (który - bez palca - spoczywa w rudeckim kościele). Ale do pochówku nie doszło, co z palcem - nie wiem. Niektórzy twierdzą, że na palcu był pierścień rodowy Fredrów.

 Więcej zdjęć: KLIKNIJ TU

1 komentarz:

  1. Bardzo interesujący post na temat kościoła w Rudkach! Dziękuję!
    Co do tego różańca z ogromnymi paciorkami... To pamiętam takie różańce niesione na procesjach z okazji Bożego Ciała w mojej rodzinnej Bydgoszczy, w latach 60. i 70. ubiegłego wieku. Oczywiście, niosło je kilka osób. Zdaje się, że były to członkinie kółka Matek Różańcowych czy też podobnego stowarzyszenia.

    OdpowiedzUsuń