niedziela, 22 grudnia 2024

UPADEK LENINA W NOWEJ HUCIE

 


Jesienią 1989 roku udało mi się wreszcie kupić w sklepie fotograficznym na os. Zgody aparat – był to rosyjski „Fed – 5” i czarnobiałą błonę „Foto – 65” produkcji rosyjskiej oraz barwny slajd ORWO (produkcji NRD), charakteryzującą co najmniej dziwnym odwzorowaniem kolorów. A grudzień 1989 był to okres agonii pomnika Lenina w Nowej Hucie – próbowałem go fotografować, aby oddać jakąś dziwną realność niskiej rangi tego pomnika upodabniającą Włodzimierza Iljicza do azjatyckiego małpoluda.





Tydzień poprzedzający demontaż pomnika (co nastąpiło wieczorem w niedzielę 10 grudnia) był śnieżny, mroźny i słoneczny, co starałem się uchwycić na kolorowych slajdach (widoczny napis na cokole pomnika: „SyfART”). Ponieważ demontaż nastąpił w niedzielę wieczorem zdjęć nie udało mi się zrobić – nie miałem lampy błyskowej, a film był niskiej czułości. Następnego dnia stał już tylko cokół, co wprowadzało w stan pewnego zagubienia mieszkańców Nowej Huty i przybyłych, gdyż dobrze widoczny na osi Alei Róż pomnik był znakomitym punktem orientacyjnym.


Po kilku dniach nastąpiły wypadki w Rumunii – demonstracje przeciw komunistycznemu reżimowi, zabici i ranni, ucieczka i w końcu egzekucja małżeństwa Ceaușescu – na miejscu zlikwidowanego po paru dniach cokołu pomnika pojawiły się krzyże, ulotki i znicze. 





Ale i to zniknęło – w ich miejsce pojawiły się ciężarówki - chłodnie z masłem sprzedawanym wprost z nich, znak przemian gospodarczych.   


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz