piątek, 27 września 2013

PICIE NA EMPATIĘ



PICIE NA EMPATIĘ

W latach licealnych miałem przyjaciela, niezwykle inteligentnego, elokwentnego i oczytanego. Bardzo go lubiłem. Przyjaciel ów był ewangelikiem i pochodził z rodziny, gdzie zawód i powołanie pastora przechodziło z pradziada na dziada i z ojca na syna. Tak więc wiadomo było, że i on zostanie duchownym (co się zresztą spełniło - jest teraz biskupem jednego z kościołów protestanckich). Ów kolega wypijał codziennie butelkę czerwonego wina celem przygotowania się do zawodu, którego część to wspólna komunia pastora z wiernymi. Od czasu do czasu jednak upijał się w trupa, i to najtańszą wódą lub byle jabolem, nurzał się w przydrożnych rowach i pastwiskowych gnojówkach, a także tarzał w rynsztokach. Co mnie - przyznam - zgorszyło. Więc pytam go: "Jak to tak? Jaki ty dajesz przykład, jako przyszły ksiądz, swoim owieczkom?" Na to on: "A jak ja - jako przyszły ksiądz - mogę zrozumieć duszę grzesznika, jak nie tarzając się od czasu do czasu w błocie i gnoju?". W sumie miał chyba rację, a to picie nazwałbym piciem na empatię.

Zamieszczone zdjęcie jest autorstwa Sylwii Domin - Kolor Selektywny i pochodzi ze spektaklu Teatru Mumerus "Tajemnik"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz