czwartek, 26 września 2013

GEORGES MÉLIÈS CZYLI O WYŻSZOŚCI IMAGINACJI NAD EMPIRIĄ




GEORGES MÉLIÈS CZYLI O WYŻSZOŚCI IMAGINACJI NAD EMPIRIĄ 
Co prawda 20 lipca 1969 roku niejaki Neil Armstrong jako pierwszy człowiek  postawił nogę na skalistej powierzchni srebrnego globu, ale czy znaczy to, że marzenie o zdobyciu Księżyca spełniło się? I czy naprawdę Podróż na Księżyc, która zaczęła się  w czasach starożytnego Rzymu, 1800 lat temu, w wyobraźni Lukiana z Samostaty, i kontynuowana była przez pisarzy, astronomów, alchemików, astrologów, malarzy, aktorów i magów – zakończyła się  z  chwilą wylądowania statku Apollo 11?
Można przejrzeć tysiące stron opisów podróży na Księżyc odbytych w imaginacji i porównać je z relacjami z podróży rzeczywistych. Te pierwsze są znacznie ciekawsze i bardziej ekscytujące – tak jak ciekawsza jest ilustracja przedstawiająca  barona Műnchhausena mknącego w kierunku Księżyca na czubku tureckiej fasoli od fotografii zakutanych w szczelne kombinezony amerykańskich kosmonautów. W tym wypadku wyobraźnia odniosła triumf nad empirią. Zresztą, być może to kwestia gustu...
Piękne i  cudowne są początki  kinematografu, ponad sto lat temu, tuż po pokazach wynalazku braci Lumière w Salonie Indyjskim w Paryżu, kiedy kino, jak małe dziecko, dziwiło się samemu sobie,  szukając właściwych dla siebie form wyrazu. A przede wszystkim nie gadało. A na początku kina stoi– Georges Méliès. Był on iluzjonistą – a także pierwszym  twórcą filmowych fantazji, z których najbardziej znana jest Podróż na Księżyc - pierwszy film science fiction z 1902 r. Podejrzewam Mélièsa o tajemne związki z duchami alchemików, gdyż tak jak oni szukał kamienia filozoficznego zdolnego przemienić materię papieru, tkaniny, drewna i celuloidu w złoto iluzji. Zresztą, co tu dużo pisać, wystarczy zacytować tytuły filmów Melièsa: „Halucynacje barona Műnchausena czyli Omnibus pomylonych”, „Dziesięć kobiet w jednym parasolu”, „Straszny turecki kat”, „Znikająca dama”, „Czarny diabeł”, „Człowiek-mucha”, „Wesołe mikroby” „Naprawiacz mózgów”, „Cztery kłopotliwe głowy”, „Czterysta diabelskich dowcipów” czy też „Męczący sen”.
Georges Méliès zatytułował jeden ze swoich filmów „Podróż do krainy niemożliwości”. Film, literatura, teatr jest właśnie taką podróżą – podobnie jak podróż na Księżyc. Neil Armstrong  u celu swojej wyprawy znalazł kamienistą, nieprzyjazną ludziom przestrzeń pozbawioną powietrza i wody, a Méliès – mieszkańców Księżyca, Selenitów, bardzo zaciekawionych przybyszami z Ziemi. 
Żeby wszystko było jasne: Georges Méliès, okradany z praw autorskich do swoich filmów, oczywiście zbankrutował. Po czym prowadził kiosk z zabawkami na jednym z paryskich dworców. Pod koniec życia został odkryty i odnaleziony przez surrealistów, którzy zorganizowali mu galę w luksusowym teatrze z udziałem  crème de la crème  paryskiej socjety. Nawet przygotowali dlań Legię Honorową. Ale Méliès nie przyszedł i nie zasiadł w honorowej loży. Uroczystość się rozpoczęła bez udziału jubilata, kiedy niespodziewanie, jak diabeł z pudełka, pojawił się on na środku sceny. Ukłonił się, po czym - niczym duch z jego filmów  - po prostu zniknął ze sceny. I tyle go na jubileuszu widzieli. 

Zdjęcia pochodzą ze spektaklu Teatru Mumerus "Podróż na księżyc" (2002 rok) inspirowanego filmem Georgesa Meliesa pod tym samym tytułem z roku 1902. Scenariusz i reżyseria: Wiesław Hołdys, Aktorzy: Katarzyna Gładyszek, Elwira Romańczuk / Anna Anna Lena Lenczewska, Jacek Milczanowski, Marcin Popczyński, Robert Żurek. Scenografia: Jan Polewka, Kostiumy:Dorota Morawetz, Muzyka: Maurycy J. Kin



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz